← STRONA GŁÓWNA

Organizacja

Szefowie wszystkich szefów

Gabriela Kingston

Tak, szefowa tegorocznego FT ma olimpiadę z angielskiego. I nie, nie ma nic wspólnego z Wielką Brytanią. W sensie jej dziadek był londyńskim dyplomatą, ale to teraz zupełnie bez znaczenia.
Gaba to jedna z nielicznych osób w naszym skromnym przybytku, która ogarnia cokolwiek – więc została szefem naszego Festynu. No, tutaj wielki szacunek, że potrafi ogarnąć wszystkich, nawet tego oto piszącego, który w ostatnich dniach dostał co najmniej 100 wiadomości z prośbą o jakieś tam faktury, które w końcu okazały się niepotrzebne. Generalnie bardzo zorganizowana nagle pokochała wydawać pieniądze, więc do kawy zawsze zamawia CIASTKO. (Gdyby nie ona, sekcja informacyjna zostałaby w tym roku zutylizowana, więc dalej postarajmy się już być jak najmilsi). Dobra, miłosierna, błogosławiona prawie że, o łagodnym spojrzeniu, miłym krzyku, katolewaczka nałogowo czytająca „Tygodnik Powszechny”. Zawsze racjonalna i opanowana, potrafi dobrze ocenić sytuację (a także przeczytać książkę w chwilę, chyba że to akurat ode mnie ją pożycza, to trzyma kilka miesięcy). Podkrada Senekę z bibliotek, mówi po niemiecku lepiej niż Hegel. W ogóle ją ciągnie do innych kultur, trochę do żydowskiej, trochę do francuskiej (rok w Duolingo), a i do chłopaka z transmisji. Uwielbia psy, country i Excela (to ostatnie, bo kiedyś była na matinfie, kolejna zagubiona duszyczka). Nie używa Google Maps, bo sama wie lepiej, jak się poruszać po Warszawie. Zawsze jest dla niej za wcześnie. A, i jak ogląda jakiś film anglojęzyczny, to jedyne, na co zwraca uwagę, to akcenty.
Taka już jest ta szefowa 32. FT. Możemy więc ufać, że dobrze poprowadzi ten FT i w ogóle wszystko będzie super. No, i cześć szefom i chwała za ocalenie Gazety!

Jakub Wojciechowski

Co powinno cechować dobrego szefa? Na pierwszy rzut oka może to być dość problematyczne pytanie, ale rozwiać te wątpliwości, jako jeden z niewielu, potrafi Kuba - a przynajmniej stara się, żeby tak było. Codziennie, mimo braku linii metra przez Las Kabacki, pewien (przyszły) wybitny saksofonista przemierzając ulice południowej Warszawy dociera na Polną 5. Już po przekroczeniu progu szkoły swoim optymizmem i charyzmą budzi podziw Czackiewiczów, choć z grzeczności twierdzi, że jest nieśmiały. Nieważne czy ma na sobie bluzę czy wygląda jak model z gazetki Zary - na twarzy zawsze nosi uśmiech, który posyła wszystkim dookoła - chyba, że akurat tego dnia ma sprawdzian z fizyki. Nie do końca wiadomo, skąd Kuba czerpie tak niezliczone pokłady pozytywnej energii. Może od hinduskiego jedzenia, które jest podstawą jego diety? Gdy akurat nie gra w Fifę lub nie snuje marzeń o posiadaniu Groenendaela, jego głowę wypełnia jedynie Festiwal. Jak na pasjonata żeglarstwa przystało, dba o swoją liczną załogę i angażuje uczniów nie tylko do pracy w sekcji, ale także do sztuk klasowych, kawiarenek lub bycia konferansjerem czy członkiem jury. I choć nie zawsze łapie wiatr w żagle, to robi wszystko, by nikt nie został za burtą. Logistyczna praca w sekcji technicznej - o ile można to tak nazwać - obdarzyła go niezwykłym opanowaniem. Gdyby istniał program „Pan gadżet”, byłby świetnym prowadzącym - jego znak rozpoznawczy, to dmuchanie nosa w reklamówki foliowe, jeśli ma deficyt chusteczek. Rzadko opanowuje go stres (wspomniany wyjątek - klasówka z fizyki), za to bije od niego energia, dzięki której Festiwal nabiera tak zawrotnego tempa.

Informacyjna

Podobno członkowie sekcji informacyjnej na czas festiwalu przeobrażają się w nową, nieznaną dotąd odmianę gatunku homo sapiens. Rezygnują bowiem z „niskich” potrzeb (snu przede wszystkim) i przez ten magiczny festiwalowy tydzień żywią się energią uczonych dysput, pogoniami za skandalami obyczajowymi oraz tworzeniem ich wspólnego dzieła – Gazety. Wprawdzie piją przy tym niezliczone ilości kawy, ale tylko po to, by artystycznie było. Choć czasem ich wysiłki mogą wydawać się bezsensowne – na przykład gdy przez długie godziny szlifują swoje artykuły o Stanisławskim, które nie zostaną przeczytane przez absolutnie nikogo – trzeba przyznać, że nikt tak nie dba o to, by wszyscy czackiewicze byli dobrze doinformowani. To oni obnażają niewygodną prawdę o każdym spektaklu, obiektywami aparatu dokumentują rzeczywistość i, jak prawdziwa czwarta władza, dbają o to, by czacki podczas festiwalu był strefą wolnego słowa i nieskrępowanej dyskusji. Co zaś robią w wolnych chwilach? Całkiem możliwe, że marzą sobie o jakiejś wszechfestiwalowej rewolucji. Czego miałaby dotyczyć? Jeszcze nie wiedzą, ale coś zaraz wymyślą. I na pewno coś o tym napiszą.

Jakub Kulesza
Szef

Wyobraźcie sobie, że żyjecie w średniowieczu. Cała władza jest w rękach mężczyzn i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że mogłoby być inaczej. Aż tu nagle – szok, królem państwa zostaje właśnie kobieta. Teraz możecie sobie wyobrazić, jakie niedowierzanie przeżyła sekcja informacyjna, kiedy po latach rządów filozofów-ynteletualystów władzę przejął ktoś, kto może pochwalić się znajomością matematyki na poziomie rozszerzonym, twardo stąpa po ziemi i – o zgrozo – nie jest ani trochę humanistą. Choć takie rozwiązanie zdaje się radykalnie odbiegać od realiów sekcji informacyjnej, Jakub Kulesza (bo o nim mowa) racjonalnie rzecz biorąc, ma wiele cech perfekcyjnego szefa. Zdążył już zorganizować tak legendarne eventy jak „Kopanie Diaxów Na Czas Jutro Na Obiadowej Zawody Do Wygrania” czy konkurs Beyond, więc sekcyjni będą mogli polegać na jego bogatym doświadczeniu. Taki szef jest gwarancją bezpieczeństwa – wszystko załatwi, policzy, o niczym nie zapomni. A gdyby informacyjna zgubiła wszystkie swoje pieniądze, może pocieszać fakt, że Kuba jest poważnym graczem giełdowym i w każdej chwili jest w stanie zarobić grube miliony, zniwelować wszelkie deficyty i kupić kompanom z sekcji symboliczne Ferrari za owocną współpracę. Zapewne już w tym momencie Kuba was zaskakuje, ale to nie koniec! Na dokładkę wspomnę jeszcze, że traktuje poważnie zajęcia WF na siłowni i rzeczywiście na niej ćwiczy. Prawdziwy ewenement na skalę czacką. Po tak intensywnym treningu w Kubie odzywa się proteinowy zew, nakazujący mu natychmiastowy zakup serka wiejskiego, dlatego, jeśli jesteście fanami tego przysmaku, bądźcie czujni – macie bardzo poważną konkurencję.

Maja Dylewska
Wiceszef

Ostoja spokoju informacyjnej. Jej kojący ton głosu sprawia, że nawet największe zamieszanie zmienia się w błogą żeglugę ku przyszłości. Marzycielski nastrój momentalnie udziela się wszystkim dookoła. Niesie to za sobą niekiedy skutki uboczne, mianowicie zagubienie w czasie. Jednak taki lekki chaos jest może i wskazany - zawiewa bryzą niepokoju i przygotowuje do podróży w nieznane, którą Maja podejmie o wiele chętniej niż wycieczkę z przewodnikiem. Nie lubi rutyny, narzuconych schematów, woli działać spontanicznie i zobaczyć, czym zaskoczy ją rzeczywistość. Umie pisać, nawet dobrze, co generalnie jest cenione na stanowisku, które obejmuje. Odważnie pcha Gazetę do przodu; nie boi się wyrażać swojej opinii, a nawet podejmować polemiki, jeśli wierzy w to, co ma do przekazania. Ta uduchowiona natura przejawiała się jeszcze w czasach dzieciństwa, kiedy na fali literackiej fascynacji „Percym Jacksonem” i „Drużyną Pierścienia” organizowała w siedliskich krzakach obrzędy pogańskich plemion, nie omijając przy tym żadnego rytuału, nawet igrania z ogniem. Jednak tym, co czyni z niej dobrą szefową, jest wrażliwość, zrozumienie i empatia. Każdy czuje się przy niej bezpiecznie i wie, że nie zostanie na lodzie, co buduje zaufanie. Więc, choć nie zarządzi twardo deadline?u na teksty, a jedynie zasugeruje odpowiedni termin, to jednak skleja wszystkich redaktorów, łączy w jedno „gazetowe” plemię.

Krzysztof Katkowski
Wiceszef

(Dym. Światło. Emocje. Kurtyna. W. Górę.)
Czy zdarzyło ci się idąc korytarzami czackiego poczuć nagle przeszywający powiew chłodnego intelektualizmu? Jeżeli tak, to pewnie minąłeś Krzysztofa Katkowskiego, czackiego filozofa, polonistę, dziennikarza i redaktora naczelnego sekcji informacyjnej. Jeśli chciałbyś poznać go bliżej, mogę zdradzić ci parę sekretów. Większość z nas zna go jako organizatora Warszawskich Targów Wolontariatu i redaktora Krytyki Politycznej, jednak w głębi duszy Krzysztofowi marzy się zapuszczenie długiej brody, zamieszkanie w górach i zostanie mędrcem. Na pewno gdyby mógł podróżować w czasie, przeniósłby się do roku 1905 i przekonał komisję noblowską, żeby zastanowili się jeszcze pięć razy, zanim przyznają nagrodę Henrykowi Sienkiewiczowi. I korzystając z okazji zachęciłby Naród Polski do czytania Brzozowskiego. Bywa też, że ma więcej do powiedzenia o filozofii niż pieniędzy na kawę (jak na prawdziwego humanistę przystało, Krzysztof przywiązuje wagę do wartości duchowych, nie materialnych). Jako wszechstronny humanista, próbuje także swoich sił w sztuce performatywnej – podobno kiedyś na lekcji zacząć szczekać i wyć jak mały piesek. Nieco osobliwe, można powiedzieć, a nawet szalone dla nas, współczesnych (a szczególnie dla biednej nauczycielki). Prawdopodobnie tegoroczny redaktor naczelny swoją artystyczną wizją po prostu znacznie wyprzedził swoje czasy i dopiero za sto lat zostanie doceniony i obwołany twórcą wyklętym. A wtedy członkowie sekcji informacyjnej 132 FT powiedzą z łezką w oku i natchnieniem w sercu: „był kiedyś jednym z nas”.
(Dym. Ciemność. Kurtyna. W. Dół.)

Pozostali Sekcyjni:

Transmisja

Gdyby spośród wielu zadań i kompetencji transmisji wyróżnić jedną, z pewnością byłaby to wyrafinowana gra na emocjach społeczności Czackiego. Bezczelnie oczerniani w związku z tak zwanym "skandalem płytkowym" i raz po raz obarczani odpowiedzialnością za przewiny sekcji ak****cznej, a z drugiej strony czczeni przez coraz liczniejsze zastępy wielbicieli zwiastuna, członkowie tej sekcji wydają się nic sobie z tego nie robić, spędzając beztroskie przerwy w niezdobytej twierdzy owianego tajemnicą radia, względnie zabarykadowani w (owianej już czymś zupełnie innym) transmisyjnej kanciapie. Naturalnie to jedynie pozory - transmisie z pasją poświęcają się swojej wieloaspektowej pracy, dlatego podczas festiwalu zadbają nie tylko o nagranie i transmisję wszystkich spektakli, ale i o organizację studia telewizyjnego pomiędzy występami, nie wspominając już o produkcji kolejnych wybitnych materiałów specjalnych dla TVF. A wszystko to możliwe będzie dzięki niezwykłemu połączeniu ich wielobarwnych osobowości, zbudowanym na wspólnej miłości do festiwalu, filmu i Michała Ślusarskiego z 4b <3.

Vanessa Kloth
Szef

Vanessa Kloth współprzewodzi w tym roku transmisją. Miejmy nadzieję, że tak dobrze, jak mówi po niemiecku (sam słyszałem!), robi zdjęcia (sam widziałem!) czy robi grafiki (sam prosiłem!). Człek to, jak my wszyscy, bardzo zagubiony, jako że uciekł z przemiłej klasy społecznej w ostatnim roku nauki swej... na BIOLCHEM. Vanessa to, wbrew profilmowym pozorom, przyszła lekarka. A jaka? Ubrana na tęczowo, podobno z energią kosmity, chorowita, zawsze robi wszystko aż na 700 procent. Trudno powiedzieć, jak z takimi zaletami może odnaleźć się w tym kraiku, ale na FT radzi sobie idealnie. Jeden z absoli nazwał ją wręcz najmądrzejszym człowiekiem na świecie (musi być więc coś na rzeczy, bo zazwyczaj absole raczej siebie za takich uważają). A gdyby tego było mało, to zna wiele fascynujących gierek, jak chociażby test kciuków, czy też zagadek, w których nikt nigdy nie wie, o co może chodzić. Sekcję podobno prowadzi żelazną ręką. No, i ja bym jej nie denerwował... Świetnie rzuca frisbee. A, jak wiadomo, jak się takim frisbee oberwie w twarz, to za fajnie nie będzie. Vanessa to jednak także człek miłosierny i kręci podobno najlepsze zwiastuny od lat. Kiedy inni wypuszczają gazy wiadomo czym, ona potrafi uczynić to rękami. Głowę ma wielce pojemną, ale także i ucho, gdzie kiedyś udało się jej zmieścić piwo (skądinąd to bardzo przydatna umiejętność, ale tylko dla pełnoletnich).
Kiedyś pasjonowała się transhumanizmem i życiem w symulacji, dzisiaj czeka na nią zajmowanie się kabelkami i kamerami. Kto wie, może pod jej współrządami z Karolą płytki w końcu będą na czas?

Karolina Gdańska
Szef TV

Karola to Yang tandemu, który tworzy z Gosią. Yang to „nasłonecznione zbocze wzgórza, ogień, dzień, aktywność”. Nic więc dziwnego, że Karola nie tylko aktywnie ratuje Ziemię w MSK, lecz także każdego umie przekonać do aktywnego ratowania Ziemi. Umie, bo jest czołową czacką debatantką. Ma dar dobierania i składania słów, robi to w okamgnieniu, czego zazdrości jej każdy redaktor ślęczący całą noc nad recenzją. Swój krasomówczy talent Karola wykorzystuje oczywiście w Telewizji Festiwalowej, której jest legendarną reporterką. Ten talent posłuży jej z pewnością także w przyszłości, kiedy będzie kontynuować inspirowanie ludzi do zmieniania świata na lepszy. Może zostanie w tym celu aktywistką. A może psycholożką. Na pewno uważa, że edukacja to klucz do zmian. I na pewno będzie mieć wspaniałe mieszkanie – takie, do którego mogłoby przychodzić wielu znajomych, w którym panowałaby swobodna i twórcza atmosfera. Nie wiadomo tylko, czy w mieszkaniu Karoli tłumy gości zastaną chaotyczny syf czy ułożony luksus; trzeba przyznać, że każdy z wariantów ma swój urok i swoje zalety. Z Karolinych paradoksów warte uwagi jest jeszcze zamiłowanie do dotykania surowego mięsa, które nie zniknęło po przejściu na dietę wegetariańską. Być może wynika to z ogromnego pragnienia burzliwych przeżyć? Z obrazem wrażliwej intelektualistki kłóci się także potajemne granie w howrse, choć nadmienić trzeba, że Karola nadaje swoim koniom imiona filozofów. Do filozofii, tak jak Yin-Gosia, Karola ma podejście d i a l e k t y c z n e – to relacja oparta w równej mierze na miłości co nienawiści. W zeszłym roku komplikacje myślowe wynikające z tej frustrującej relacji nie pozwoliły jej dokończyć eseju na olimpiadę, lecz nie dajmy się zwieść pozorom – Karola to szalenie twórczy człowiek. Jako autorka masy kultowych filmów, a nawet własnej teorii komunikacji i poznania opartej na metaforze meduzy jest przewyborną szefową sekcji transmisyjnej.

Pozostali Sekcyjni:

Akustyczna

Kto słyszał o Festiwalu, to na pewno od nich. Na co dzień ubarwiają czacką rzeczywistość swoim charakterem i wizerunkiem (a czasami i temperamentem), jeśli AKUrat nie walczą o prawa do radiowęzła. Jednak gdy nadchodzi wydarzenie, któremu potrzebny jest większy rozgłos - wkraczają do akcji. Sprzęt techniczny, choć nie zawsze chętny do współpracy, nie kryje przed nimi żadnych tajemnic. Nikt nie wie, co tak naprawdę im w duszy gra (oczywiście poza festiwalowymi jinglami), są żywym przykładem mezaliansu artystów i poważnych dźwiękowców gotowych na podjęcie ryzyka i zawsze przygotowanych na wszelkie niepowodzenia (na przykład gdy „coś sprzęga”). Pod czujnym okiem i uchem ich szefa majstrują przy konsoli, rozplątują kable, a gdy trzeba - zagrzewają śpiewaniem (czytaj: fałszowaniem) „Zrobię z was mężczyzn” sekcję techniczną do szybszego budowania sceny. Swoją charyzmą i zaangażowaniem udowadniają, że niemożliwe staje się możliwe, Zebromarchewka to również tygrys oraz, co najważniejsze, styczna do AQ to AQstyczna.

Julian Kocerka
Szef

Pragnąc opisać Juliana należy mnożyć pytaniA
O co? Dlaczego wykrzykuje: „SporT
Zdrowie i Homoseksualizm!” na wiecach? Czemu w czackiM
Yntelektualnym gronie pragnie puszczać disco-polO?
To dlatego, że przyjemności to jedynie piękny czaS?
Ying-yang, złoty środek, balans zamykając do szaF
Wyjmuje lekko zakurzony hedonizm, lecz czy to już PrzejściE
Na nowy poziom? Nieistotne, czytelniku oto szyfR
Aby poznać, w czym Kocerka się zawierA

Julia Ciesielska
Szef

Bam ba bam-bam, bam-bam. I Przejście! Jeśli ktokolwiek wyobraża sobie CSS bez przodującej czackiej perkusistki, najwidoczniej nigdy na CSS nie zawitał. Niech żałuje. Niech żałuje tym bardziej, jeśli w tym czasie wybrał się do kina na „Whiplash”. My - w Czackim mieliśmy soundtracku na żywo. Niestety, to nie społeczność Czackiego może poszczycić się pierwszeństwem w wysłuchiwaniu jej występów: jeśli dobrze poszukać, w gąszczu moskiewskich virali można znaleźć prawdziwe skarby z jej udziałem.
Może frapować nas pytanie, czy da się utrzymać właściwy rytm w przestrzeni kosmicznej. Cóż, niewykluczone, że kiedyś się o tym przekonamy, obserwując Julkę gdzieś tam hen hen wysoko na firmamencie wygrywającą Buddego Richa. Oto nieubłagane skutki wymieszania muzyki z fizyką, z którym dyskutować nie można. Oto nasz kochany, wielokolorowy szefem AQU. Szef, który niewykluczone, że zechce zamieszkać na wyspie. Może na Kubie. Ale po ślubie.

Pozostali Sekcyjni:

Techniczna

Oto oni – oni, nie: one. Mistrzowie młota, ci, co rozumieją istotę gwoździ. A poza tym robią najlepsze wystąpienia na prezentacji sekcji. Może i klecą trzy po trzy, ale niezawodnie potrafią sklecić i scenę. Gdy inne sekcje przeżywają tak charakterystyczny dla naszych czasów kryzys własnej samooceny i utratę wiary we własną przydatność, ta stoi twardo na ziemi. I stawia scenę rok w rok, za każdym razem doprowadzając dzieło do końca. O ile mi wiadomo, jeszcze nigdy owa scena nie uległa zawaleniu. Kurtyna się nie liczy.
Widać znaczną wyższość naszych technicznych nad budowniczymi spod wieży Babel, tu język jest jeden, jeden hart ducha, jedna siła! Z tą uniwersalnością i zrozumieniem języka może i bywa różnie, zwłaszcza po godzinach. Ale splątanie w żaden sposób nie jest przywarą. To właśnie wtedy Drzwi Percepcji otwierają się na oścież, a Techniczny poczyna świecić jaśniej niż jego własna śnieżnobiała odzież. Zalecamy wtedy wypytanie sekcyjnego o możliwie wszystkie ludzkie problemy. A także o te nieistniejące – rozwiązanie zawsze się znajdzie. Miejmy na uwadze, że to jedyna sytuacja, w której mamy do czynienia z delikwentem osiągającym stan faktycznej Nirwany. Zatem pozostaje zalecić szacunek, a może nawet i podziw – bo która z sekcji może równać się z tą, będącą corocznie Wielkim Architektem naszego Festiwalu.

Sebastian Górka
Szef

Wydawać by się mogło, że szef sekcji technicznej to jak z filmów Martina Scorsese mężczyzna z krwi i kości, bez sentymentu mierzący się z skomplikowaną konstrukcją sceny. I chociaż zdecydowanie nie można tego odmówić Sebastianowi, to pod pomarańczowym kaskiem technicznych kryje się postać, jak na pilnego ucznia klasy matematyczno-fizycznej zgoła niestandardowa. Seba, dla przyjaciół „dziad”, dla bliskich przyjaciół „dziadyga” (dla niewtajemniczonych: to pieszczotliwe określenia), chociaż zaczyna od budowania sceny to już niedługo zamierza swoje umiejętności konstruktorskie przenieść na tworzenie statków kosmicznych. Oprócz tego, w wolnych chwilach gra na gitarze ballady Kaczmarskiego oczarowując dziewczyny przechodzące w odległości promienia jego strun, a szczególnie Julie mylące go z Romeem. Ale nie myślcie, że szefostwo w sekcji technicznej wzięło się znikąd! Godziny spędzone przez Sebastiana na siłowni owocują siłą nieopisaną przez żaden istniejący wzór fizyczny. Do tego ma on słabość do pięknych, smukłych strzelistych europejskich katedr, które wraz z przyjacielem mają plan zwiedzić w trakcie specjalnie temu poświęconej podróży. I chociaż ilość uzdolnień i zainteresowań może nie zostawić wiele czasu na relaks to bohater tego opisu w życiu szuka po prostu dobrego klimatu. A więc: „katedralniarz”, budowniczy, bard, fizyk i „dziad” - oto szef tegorocznej sekcji technicznej.

Krzysztof Foroncewicz
Wiceszef

Co najpierw rzuca się w oczy? jest wysoki. Barrrdzo wysoki. Jest tak wysoki, że z absolutną pewnością można stwierdzić, że niemożliwym jest przeoczenie go na korytarzu. (Według nieoficjalnych ustaleń Festiwalowej Agencji Prasowej od chwili, gdy Techniczna przyjęła go w swe szeregi, częstotliwość użycia drabiny podczas budowy sceny spadła niemal do zera, zaś oficjalnie i dowodnie stwierdzono, że w tym roku wysunął się na prowadzenie w kategorii najwyższej osoby w szkole.) Jeśli więc spotkacie go na korytarzu – chyba, że jednak jakimś cudem nie spotkacie – zagadnijcie go. Kiedy obudzi się ze swojej filozoficznej zadumy, to, choć zapewne nie da wam odpowiedzi na pytanie nad czym tak uczenie rozmyślał (są to jednak z pewnością jakieś ważkie i barrrdzo wysokie tematy), to na pewno z przyjemnością powie wam jakiś arcyzabawny dowcip na barrrdzo wysokim poziomie zarówno pod względem merytorycznym, jak i językowym. A kiedy pozytywna atmosfera osiągnie tak barrrdzo wysoki poziom, na jaki on tylko jest w stanie ją podnieść, pomiędzy jednym dowcipem a drugim, podczas kolejnej partii gwoździa pomyślicie sobie, że vice-szef Technicznej odznacza się istotnie barrrdzo wysokim talentem towarzyskim. A potem, kiedy jeszcze zobaczycie go w akcji podczas pracy na barrrdzo dużych wysokościach zrozumiecie, dlaczego właśnie on nim został.

Pozostali Sekcyjni:

Plastyczna

Czy ktoś z was wierzy w istnienie dobrych wróżek? Pewnie nie, dlatego zdradzę pewien sekret – istnieją, ale udają zwykłych uczniów. Dam wam parę wskazówek, jak je rozpoznać: często niepostrzeżenie zostawiają za sobą ślady magicznego pyłu, twierdząc, że jest to najzwyklejszy brokat. Tam, gdzie się pojawiają, czynią świat piękniejszym i potrafią dodać mu blasku jak nikt inny. Ich wyobraźnia jest nie do pojęcia dla nas, śmiertelników – to właśnie dzięki niej są w stanie tworzyć niezwykłe rzeczy. Wolą jednak pozostawać w ukryciu, by zachować swoje magiczne zdolności w tajemnicy przed światem... Teraz, gdy znamy już cechy wróżek, nietrudno jest stwierdzić, że skryły się właśnie w sekcji plastycznej. Utrzymajmy to jednak w sekrecie i nie przeszkadzajmy im w pracy. Cieszmy się, że postanowiły podarować cząstkę swojego czaru naszemu Festiwalowi Teatralnemu, a my możemy napawać oczy i duszę tym, co dla nas stworzyły.

Juliette Solska
Szef

Juliette est la chef du section plastique. To niestety wszystko, co autor tego tekstu potrafi powiedzieć po francusku. Tak więc, aby jeszcze bardziej nie oberwać, musi być już miły i grzeczny.
Juliette świetnie maluje, rysuje, pisze, ogólnie robi wszystko to, co artistique. Ta niespokojna artystyczna dusza jest jednocześnie bardzo przy tym wszystkim stonowana i racjonalna. Zna spokój i nie unosi się gniewem, no chyba że obsługa Latawca szturmuje jej biedne podopieczne z plastycznej – wtedy walczy jak lwica. Godzinami może opowiadać różnorakie geograficzne i polityczne ciekawostki, o których biedny autor nie ma nawet pojęcia (ale to właśnie mu trochę ten łeb rozjaśnia, więc wszyscy korzystają). Tak więc zmarzliny, zwietrzeliny, prawa człowieka i prawa pracy ma w małym palcu u lewej nogi. Może dlatego jako szefowa potrafi obyć się bez wyzysku plastycznej klasy pracującej? Czasem nie je cały dzień, bo wystarcza jej jeden croissant i trzy kawy. Najbardziej lubi winogrona, no i torciki bezowe. (Jej fenomenalny chłopak potrafi zrobić takie najlepsze, stąd też Juliette wytrzymuje nawet to, że ten w opisach innych mówi o sobie). Uwielbia podróżować, i to doprawdy po całej Europie, bo mogą być to zarówno festiwale literackie w Krakowie, jak i francuskie łąki czy hiszpańskie kawiarnie.
Zawsze najlepiej ubrana, z wyczuciem stylu, na każdej manifestacji, wszędzie. Ale i stonowanie. Z taką symbiozą prowadzi w tym roku plastyczną. No to cóż, nagrody będą bardzo ciekawe. W końcu którąś pewnie zrobi dla siebie, bo i w tym roku gra na scenie. Hu-hu. Tyle tego, że aż mi się limit słów skończył!

Marysia Piątkowska
Wiceszef

Chociaż wiceszefowa sekcji plastycznej wybrała profil matematyczno-fizyczny, to krążą plotki, że buja w obłokach. I o ile można by tak powiedzieć w związku z jej wieloma humanistycznymi zainteresowaniami, to wcale nie chodzi tutaj o jakąkolwiek marzycielską nieobecność – wręcz przeciwnie, Marysia dosłownie lata między obłokami szybowcem, z którego robi kurs. Pasję do lotnictwa łączy z miłością do teatru i aktorstwa – także kto wie, czy w przyszłości spotkamy ją na pokładzie samolotu pasażerskiego, czy na deskach warszawskich scen. Pilot i aktorka, określana przez znajomych jako jedna z trzech najśmieszniejszych osób na świecie, kieruje się w życiu autorską filozofią, której głównym założeniem jest „jedz co chcesz, ale nie po 20:00–. Twórczyni tej doktryny ma szczególną słabość do humusu i jogurtu, ale nawet dla nich nie robi odstępstw od zasady. Oprócz tego jej filozofia zakłada wiarę we wrodzoną ludzką dobroć, która nie pozwalała jej uwierzyć w kradzież roweru spod mieszkania na Nowym Świecie. Tok myślenia w tej sprawie objaśniała na podstawie równie autorskiej alegorycznej historii o kocie w pudełku. Dla sceptyków – rower się znalazł i aktualnie stoi pośrodku salonu, a nie pod mieszkaniem Marysi. A więc drodzy czytelnicy: spróbujcie nadążyć za latającą między obłokami i jej filozofią!

Pozostali Sekcyjni:

Oświetlenie

Wokół zimno, ciemno, depresyjnie? siąpi (odpukać) deszcz ze śniegiem? Siedzi człowiek na ławeczce w szatni doszczętnie owładnięty przez spowodowany brakiem słońca gęsty, oblepiający ciało i umysł bezsiłą, poczuciem bezsensu, wszechogarniający, iście londyński spleen. Ale nagle, nad ciemnym, zimowym horyzontem, bez najmniejszego ostrzeżenia pojawia się ostre, oślepiające światło? czy to już koniec?? Rada jest może trochę dziwna, ale polecamy, wbrew instynktowi, iść w stronę światła. Bo za chwilę okaże się, że to nie u bram raju stoicie i to nie światłość wieczna na końcu czarnego tunelu, a tarcza oślepiającego w sposób wręcz afrykański słońca?

Nans ingonyama bagithi Baba Sithi uhm ingonyama

„Oto nadchodzi lew. O tak, to jest lew!”. No dobrze. Z lwem to trochę przesada, ale spotkanie może być równie interesujące. Wszak to czackie Światełka, które właśnie robią swoje „wejście smoka” wlokąc za sobą, wyjęte z bunkra po długim śnie letnim, reflektory. Warto więc podejść i trochę popławić się w tym świetle, co skutecznie przywróci wam dobry humor. I to z dwóch powodów. Pierwsze primo – doświetlanie reflektorami w zimie jest to metoda o naukowo potwierdzonej skuteczności w walce z depresją sezonową i niedoborem witaminy D, stosowana na Islandii podczas nocy polarnych i refundowana tam przez państwo. Drugie primo – jest to jedna z najbardziej sympatycznych i radosnych sekcji – dość wspomnieć ich przezabawne czapki, nie mówiąc już o tym jakie trzeba mieć poczucie humoru, żeby po zaledwie trzech próbach scenicznych oświetlać spektakle.

Melania Kupis
Szef

Gosia Hanecka
Wiceszef

Gocha to Yin tandemu, który tworzy z Karolą. Yin to „Księżyc, zacienione zbocze wzgórza”. Pod promiennym uśmiechem, uroczymi piegami i złotymi włosami kryje się bardzo tajemnicza, pełna sprzeczności osoba. Można odnieść wrażenie, że niedostępna, bo Gosia jest indywidualistką, lubi być sama i kiedyś zamieszka gdzieś daleko w opuszczonej wsi. To nie znaczy jednak, że jest romantyczką. Wręcz przeciwnie – ma analityczny umysł, lubi to, co praktyczne, zorganizowane i perfekcyjne. Stąd bierze się jej słodkogorzka relacja z filozofią (która podobnie wygląda u Yang-Karoli). Niby to z niej chce zdawać maturę, niby pasjonują ją zawikłane procesy myślowe, ale zarazem wszystkie te filozoficzne dywagacje są chwilami, no cóż? zupełnie bezsensowne i jałowe. Ujmując to paradoksalne poczucie słowami Gosi z eseju na Olimpiadę Filozoficzną: „wtf xddd co za brednie”. W ten sposób Gocha przemyciła do pracy swój nonkonformizm i buntowniczego ducha, promując zarazem swobodę twórczą i awangardowy gest Kerouaca i innych ukochanych beatników. Miejmy nadzieję, że Gosia, pielęgnując w sobie tego buntowniczego ducha, zostanie DJ-ką. Ukończyła przecież w tym celu DJ-ski kurs „Praktyczna pani” i nie ulega wątpliwości, że wprawi każde towarzystwo w zachwyt, zapodając swoje ulubione „Pokolenie” czy „Grenade”. Ta praktyczność, zorganizowanie i analityczność zabarwione twórczym szaleństwem, ten świetlisty cień i tajemnicza promienność – to wszystko czyni Gosię niekonwencjonalną, a zarazem znakomitą szefową sekcji oświetleniowej.

Pozostali Sekcyjni:

Porządkowa

Sekcja porządkowa przeniosła słowo „porządek” w zupełnie nowy wymiar, a niekiedy nawet nadaje mu całkiem nowe znaczenie, zdawałoby się zupełnie nie przystające do początkowego. Nie chodzi bowiem tylko o to, by scena i podłoga błyszczały przed każdym spektaklem... a właściwie - w ogólne o to nie chodzi. Tak naprawdę zadania, z którymi rokrocznie się mierzą, niewiele wspólnego mają z nazwą. Ich głównym celem jest zapanowanie nad całym festiwalowym chaosem. Zakres obowiązków jest więc szeroki: wpuszczenie na przedstawienia w odpowiednim czasie i kolejności (zarządzanie czasem i zasobami ludzkimi), sprzedaż gościom gadżetów festiwalowych na parterze (handel) i opieka nad kurtkami (ochrona mienia/biuro rzeczy znalezionych) . Poza tym dają popis swoich umiejętności kulinarnych, robiąc tosty, które niekiedy są zbawieniem dla tych, co zostają w szkole do późnych godzin nocnych (gastronomia). Towarzysząca temu mityczna wyprawa do Makro (turystyka) jest jednym z większych wydarzeń i atrakcji, które odbywają się w ramach przygotowań do Festiwalu. Jak widać łączą w sobie wiele różnych specjalizacji, które z porządkiem za wiele wspólnego nie mają. Zatem dlaczego „porządkowa”? Cóż, to chyba pozostanie tajemnicą tych, którzy przed laty ją ustanowili.

Karolina Drożdż
Szef

W tym szaleństwie jest metoda, ciśnie się na usta każdemu, kto spotka szefową porządkowej w szkole, na festiwalowej imprezce, ale najczęściej na uwielbianym zbawiksie. Ambitną, zorganizowaną i piękną Karolinę najczęściej spotkać można na korytarzu siłującą się z niemającym najmniejszych szans w tym sparingu wiceszefem technicznej lub wysyłającą bliskim, bliższym i dalszym sobie właściwe buziaczki na odległość. Panowie, smutna wiadomość - Karolina od dawna pozostaje w szczęśliwym, dojrzałym związku! Przypatrując się jej dłoniom i figurującym na niej pierścionkom, wnioskować można, że do zaręczyn doszło już przynajmniej czterokrotnie. Tej idealnej duszy towarzystwa wszędzie jest pełno, a uśmiechu, którym gotowa cię zawsze obdarzyć, nie pomylisz z żadnym innym - no, chyba że z tym szefowej sekretariatu, wiadomo w końcu nie od dziś, że dziewczyny z niewiadomych przyczyn ukrywają swoje bliskie pokrewieństwo. Chociaż trudno spotkać Karo bez przekąski w dłoni, dziewczyna ta w magiczny sposób zdaje się wyrzucać z siebie kalorie wraz z potokiem słów w chwili wybrzmienia dzwonku na lekcję przerwę. Jej nieustępliwość i wygadanie to już znak firmowy - pomogły jej na pewno negocjować korzystne umowy z lokalami gastronomicznymi, w końcu to Karolina od początku swojej kariery w sekcji porządkowej zajmowała się spełnianiem kulinarnych fantazji festiwalowych jurorów - cicho liczymy na to, że smakołyki ze stołu w 1ä spłyną w tym roku magicznie do kanciapy tostowej. Ale, ale! Największym obowiązkiem spoczywającym w tym roku na szefowej pozostanie to, by ser rozpływał się w ustach bajecznie jak zawsze, miotły się nie łamały, a obcasy porządnych dziewcząt stukały uroczo w biegu pomiędzy kolejnymi dyżurami.

Julia Niedziałek
Wiceszef

Julka Niedziałek zgubiła gdzieś swój przedziałek i teraz chodzi już tylko z grzywką. Czasem może nosi też okulary... wszystko, co będzie VINTAGE i eleganckie. Humanistka z powołania siedzi na biol-chemie (podobnie jak autor niniejszego), bo ma marzenie, żeby pomagać innym. Bierze więc udział w różnorakich wolontariatach, wymagając potem, żeby wszyscy kojarzyli nazwy każdej z fundacji. Z jednej strony wiceszefowa porządkowej, a z drugiej - obeznana we sztuce persona. Kiedyś chciała sobie kupić koszulkę z Egonem Schiele, aby być FANCY, ale nie wyszło. Bo w ogóle to interesuje się historią sztuki, taka cwana. Wypalając kolejne papierosy, czyta wiersze Rafała Wojaczka czy Arthura Rimbaud (te drugie to tylko w oryginale, oczywiście). Dobrze gotuje, nie lubi pekińczyków, ale za to lubi psy-pędzelki i sama nawet takiego ma. Generalnie wspaniała osoba, ale uwierzcie mi – nie chcielibyście jej wkurzyć. Wtedy Juluś gotowa jest tak skrzyczeć, że zapomni o tych wszystkich metodach na uspokojenie z dalekich Indii. To w końcu bardzo wrażliwy człowiek, hobbystycznie także społecznie aktywny, na manifestacjach tak się potrafi wydrzeć, że aż nieomal poleci prawie że na okładki gazet. A, i jeszcze świetnie gra na gitarze! Cytując klasyka, czyli nią samą, „metallica to leci tak: tumtumtumtum” (możemy tutaj zauważyć więc nieprzeciętny talent wokalny i muzyczny!). Niedziałek jest to więc prawdziwa intelektualistka, artystka i z pewnością świetnie współpoprowadzi w tym roku porządkową.
I może byłaby jeszcze trochę fajniejsza, gdyby nie piła smakowych latte.

Ignacy Stachura
Wiceszef

To wcale nie jest tak, że Ignacy nie chciał być w porządkowej. Co prawda, do wspólnej zabawy potrzebował namowy starszych koleżanek, oszalałych na punkcie jego umiejętności tanecznych i zdeterminowanych, by to właśnie je porywał na parkiet na kolejnych imprezach festiwalowych. Zanim się obejrzał, wylądował na zmywaku i od tamtej pory ciężką pracą, a nierzadko jej zaniechaniem, budował swoją obecną pozycję w sekcji. O panu profesorze wiadomo, że lubi znikać - czy to na zupę w Prasowym, czy na pochłaniające kika miesięcy w ciągu roku wyprawy na lodowiec, czy na schadzki ze swoimi wielbicielkami - podobno jest nią nawet sama Fizyka, jedyna odwzajemniona miłość Ignacego. Ale mimo że salę fizyczną od sali nr 3 dzieli odległość jednego korytarza, pytanie sprawdzającej listę obecności wychowawczyni wiceszefa porządkowej Wo ist Ignac? niemal zawsze pozostaje bez odpowiedzi. Od niedawna w spektrum zainteresowań tego nietuzinkowego osobnika znajduje się również literatura, na razie w formie biernej, na co wskazują obawy o spełnienie minimalnego wymogu słów na maturze podstawowej z języka polskiego - Ignacy jest czytelnikiem na tyle wspaniałomyślnym i wyrozumiałym, że rozpoczynając lekturę opasłych Braci Karamazow od tomu III zagłębił się w niego na przeszło sto stron, zanim odważył się zarzucić Dostojewskiemu niewystarczającą ekspozycję bohaterów. Jego przywiązanie do tradycji jest gwarantem tego, że atmosfera porządkowych kanciap pozostanie lekiem na wszystkie zło.

Pozostali Sekcyjni:

Sekretariat

Zawsze zorganizowani i gotowi, pomogą, załatwią, wymyślą, dobiorą. Mają w małym palcu plan komunikacji miejskiej Miasta Stołecznego Warszawy, listę zamówionych kostiumów, rekwizytów, numery do decydentów we wszystkich teatrach i klubach. Jednak ich nienaganny wygląd, maniery, zorganizowanie i zaangażowanie (godne, doprawdy, wyższego celu), jest li tylko polewą na torcie skrywającą przebogate wnętrze – SEKRETNĄ naturę członkiń i od tego roku również członków (!) SEKRETARIATU. A jest to doprawdy najbardziej tajemnicza sekcja? jej działalność rodzi same pytania – gdzie znikają? Gdzie podziewają się całymi dniami? Jak przeżywają cały Festiwal, skoro praktycznie nie bywają na Porze Karmienia? A przede wszystkim – jak to wszystko załatwiają?! Pssst! Nie dociekajcie. Nie łudźcie się, że zgłębicie ich swym umysłem. To jest ich SEKRET? słodka tajemnica, której od lat strzegą zazdrośnie? zapewne nie obywa tu się bez SEKRETNYCH obrzędów, rytuałów i innych mistycznych praktyk, niezrozumiałych i niedostępnych dla niewtajemniczonych umysłów i niepowołanych uszu i oczu. Najprawdopodobniej dają im one możliwość teleportacji bądź bilokacji (nie jest to do końca ustalone), a także pozwalają nie jeść, nie spać i podnosić pudowe ciężary toreb z kostiumami. Udało się natomiast ustalić z całą pewnością, że ta SEKRETNA gildia posiada w swoim SEKRETNYM arsenale broń różnoraką – tarczą ich dystans do siebie, orężem uprzejmość i wytrwałość, którą złośliwe siły zwalczane przez te Heroiny i Herosów, pochodzące z dalekich i nieprzyjaznych krajów przemierzanych przez nich bez lęku, mają czelność czasem zwać namolnością i natręctwem. Dla Was to przechodzą Himalaje i przepływają Pacyfiki, przemierzają mroczne, SEKRETNE labirynty teatralnych garderób i rekwizytorni po to tylko, by zadowolić najwybredniejsze gusta wiecznie niekontentych reżyserów i aby na koniec spocząwszy na miękkich pufach niczym lwy i lwice bronić tych skarbów niezmierzonych? i biada temu, kto będzie próbował naruszyć porządek w ich SEKRETNEJ KOMNACIE TAJEMNIC!

Maria Puchalska
Szef

Zorganizowana, pracowita i rzetelna. Do tego punktualna i opanowana. To właśnie szefowa sekretariatu - Marysia. Może wydaje się poważna, lecz jest pozytywna, miła i lubi pożartować. Pracuje sumiennie, dbając o to, by wszystko przebiegało sprawnie, ale tylko do 20, kiedy to przestaje funkcjonować i idzie spać. Krążą legendy o tym, że swoją dziką naturę ujawnia w Chałupach, ale brakuje świadków, którzy mogliby temu poświadczyć. Jest weganką, lecz mięsa ze swych myśli chyba nie wyrzuciła, bo swojego kota nazwała Kiełbasa. Ciekawa forma odreagowania, a może test samokontroli. Ćwiczy jogę i regularnie biega, stylem życia pewnie niejedną osobę wpędza w kompleksy, może nawet technicznych. Zanim jednak spytacie ją o porady na tematy lifestylowe upewnijcie się, że nie zmierzacie właśnie ku Karolinie, z którą wielu ją myli. Jeśli już za późno, pocieszcie się myślą, że pani od biblioteki też się to przydarzyło. Przy okazji wywołacie kilka uśmiechów.

Gabriela Welc
Wiceszef

Gabi na co dzień przypomina promyk słońca - jest wesoła, dużo się śmieje i co jakiś czas rzuci żartem, który choć na chwilę rozjaśni ponury dzień w szkolnej ławce. Nie stroni jednak i od wielkich pytań, jak np.: Czy groszek to liczba pojedyncza czy też mnoga? Odpowiedzi na niektóre ze swoich wątpliwości szuka w gwiazdach. Ma obsesję na punkcie znaków zodiaku. Czyta, analizuje i sprawdza, jak wpływają one na nią i jej otoczenie. Jako Skorpion lubi porządek i organizację, co przyciągnęło ją do sekretariatu. Planowanie, organizowanie, realizacja zamierzonych celów - to właśnie sprawia jej największą satysfakcję. Nie chodzi z głową w chmurach. Twardo a jednocześnie z lekkością negocjuje z przedstawicielami teatrów, sponsorami, dzięki czemu wyszukane stroje i festiwalowe wydarzenia są we właściwym miejscu i czasie. Swoją przyszłość chciałaby związać z branżą filmową. Ostatnio zagrała nawet w etiudzie studenckiej. Jednak wbrew pozorom bliżej jej do roli producenta niż aktorki. Jednak, żeby ta przyszłość w ogóle była, teraz nie pozostaje obojętna wobec zagrożeń przed jakimi znajduje się nasza planeta. Na co dzień przywiązuje dużą wagę do tego, by żyć ekologicznie i uświadamia innych. Festiwal Teatralny lubi za to, że każdy może go współtworzyć, wszyscy łączą się, by osiągnąć wspólny cel. Twierdzi, że „Festiwal to jest kąpanie się w soku z kreatywności” - czy można wyobrazić sobie lepszą szefową?

Pozostali Sekcyjni:

Transportowa

W sekcyjnych transportowej od kołyski drzemie tak zwany „need for speed” (oczywiście taki regulowany przepisami…). Dorośli już członkowie tej sekcji mają nie tylko prawo jazdy, ale także zimne łokcie i nieopisany wdzięk na drodze. Za kierownicą czują się jak w domu a warszawskie drogi znają od podszewki. Bez tych (bezpiecznych) rajdowców prawdopodobnie nic na festiwalu nie byłoby na czas. Do szkoły nigdy nie dotarłyby ani cieplutkie gazety festiwalowe ani (o zgrozo) jedzenie z makro, które jest przecież paliwem wszystkich festiwalowiczów ! Tak więc jak można by się spodziewać nasi kierowcy mają roboty po pachy a grudniowe drogi wcale nie sprzyjają ich pracy. Warto jednak pamiętać, że sekcja transportowa jeszcze nigdy nie zawiodła i mimo natłoku zamówień jest niesamowicie szybka, ale wcale nie wściekła.

Jacek Kulma
Brum I

Jacek pochodzi od greckiego słowa Hyakinthos, które oznacza zarówno popularny kwiatek, jak i „niosącego płomień”. No i rzeczywiście— jeśli ktoś już decyduje się na bycie w Transportowej, to nie ma przebacz— musi lubić przypływ adrenaliny. Bo jak inaczej sprostać wymaganiu jeżdżenia w najbardziej dzikie i mroczne strefy Warszawy? I do tego, skoro muszą to być kursy wykonywane tempie ekspresowym? A Jacek, jak na „niosącego płomień” przystało, w jeździe samochodem uwielbia szczególnie wiatr we włosach, co wiąże się z koniecznością rozwinięcia znacznych prędkości. Jeśli jednak boicie się, że mroźne, zimowe powietrze Was przewieje, nie bójcie nic— z przyjemnością machnie wam na szydełku mięciutki szaliczek. Swoją drogą biorąc pod uwagę jego pasję do starej motoryzacji, wyobrażenie go sobie w goglach i powiewającym na wietrze szaliku, za kierownicą jakiegoś starego auta jest bardzo malowniczą perspektywą. Na razie, co prawda, nie posiada takowego, ale, jak zwykł mawiać, „zawsze jest jeszcze szansa”.

Kuba Niedźwiedź
Brum II

Samochód to skomplikowana i wymagająca maszyna, która niejednemu może zgotować przykrą niespodziankę – szczególnie nastolatkowi, który dopiero co zdał prawo jazdy. Właśnie dlatego stanowisko szefa sekcji transportowej to niezwykle odpowiedzialna posada, którą objąć mogą tylko nieliczni, bowiem kapryśna grudniowa pogoda nie jest specjalnie przyjazna dla młodych kierowców. Na szczęście w tym roku za festiwalową kierownicą znalazł się Kuba Niedźwiedź, który, jako miłośnik motoryzacji, anatomię automobilu ma z pewnością w małym palcu, a wszelkie manewry wykona – jako uczeń matfizu – z matematyczną dokładnością. Jednak samochody nie są jego jedyną pasją – Kuba uwielbia również zegarki (jego faworyt to obecnie Tissot), które kolekcjonuje, a takie wyrafinowane hobby świadczy o ponadprzeciętnym poczuciu precyzji. Eksperymentuje też – i to z powodzeniem! – na giełdzie, gdzie ponoć ma milionowe zyski. Wprawdzie nie jest to prawdziwa giełda z prawdziwymi pieniędzmi, lecz mimo to jego sukcesy wciąż prezentują się imponująco. Z takim kierowcą podróż do makro lub po gazety to sama przyjemność – Kuba bowiem, oprócz licznych pasji posiada także poczucie humoru i umiejętność prowadzenia zajmującego small-talku. (Upewnijcie się jedynie, że gdzieś w tle nie leci Modern Talking, gdyż ten popularny zespół może przywołać Kubie wspomnienie o pewnym niespodziewanym poślizgu - a lepiej nie drażnić losu). Te cechy składają się na wizerunek kierowcy niemal idealnego – dlatego jeśli ktokolwiek zastanawiał się czy w tym roku sekcja transportowa jest w dobrych rękach, może odetchnąć z ulgą.

Mateusz Król
Brum III

Bycie członkiem sekcji transportowej to ciężki kawałek chleba. Trzeba mieć naprawdę stalowe nerwy, by nie zwariować w korkach (choć niewielu z tej sekcji się to udało) , dowieźć wszystko na czas oraz być szybkim jak wiatr, jednocześnie nie przekraczając dozwolonej prędkości. Czy komukolwiek to się udaje? Tak! Z tymi wszystkimi zadaniami bez problemu (na ogół) radzi sobie Mateusz Król, a jest na to kilka dowodów. Przede wszystkim, trzeba wspomnieć o jego szlachetnym nazwisku, które samo w sobie czyni go królem kierownicy. Sokoli wzrok i szybki refleks - to tylko parę z niezliczonych zalet, które zamierza posiąść. Twierdzi, że szybkość to jego drugie imię, choć częściej nazywany jest śledziem. Można go znaleźć śmigającego po warszawskich ulicach - jak na prawdziwego fana Formuły 1 przystało - lub na korcie tenisowym, gdzie również rozwija nieziemskie prędkości, ale w tym przypadku na własnych nogach. W wolnych chwilach zgłębia tajniki motoryzacji lub umila czas znajomym wykorzystując przy tym swoje humorystyczne umiejętności (lub ich brak). Mateusz jest Robertem Kubicą Czackiego, i choć okres Kubicomanii jeszcze tu nie dotarł, to wszystko dowiezie, zawiezie, przywiezie, zanim ktokolwiek zdąży powiedzieć „Festiwal Teatralny”.